Już za dwa tygodnie będziemy kupować kwiaty na Dzień Kobiet lub prostu do domu, by w ich towarzystwie wyczekiwać wiosny. Żeby w marcu można było kupić piękne kwiaty, ogrodnicy muszą od jesieni siać, sadzić, podlewać i dopieszczać.

Państwo Sylwia i Marek Ciorga z Kobylnik k. Grodziska już od lat prowadzą gospodarstwo ogrodnicze. To kontynuacja uprawy zapoczątkowanej przez ojca pani Sylwii. W sześciu szklarniach powoli rosną kwiaty i rozsady warzyw. Ogrodnicy sadzą zakupione maleńkie sadzonki w doniczkach produkcyjnych, by po kilku miesiącach zawieźć je na targ, na sprzedaż. Pani Sylwia opowiedziała na przykładzie popularnego bratka, jak wygląda ich praca.
– W lipcu bratek jest wysiewany – tłumaczy Sylwia Ciorga. – Później przenosimy go na pole, tzw. towarownię, w listopadzie jest przenoszony do tuneli, gdzie zostały wycięte chryzantemy na Święto Zmarłych i tam doniczki z bratkami są regularnie podlewane i zasilane. W międzyczasie trzeba oskubać każdy kwiatek, żeby się ładnie rozkrzewił – dodaje ogrodniczka. Podkreśla, że-trzeba dbać o temperaturę , wilgotność i sprawdzać, czy nie ma za sucho, za wilgotno, czy jest zdrowy.

– Te przenosiny, podlewanie, sprawdzanie to wygląda tak, że w czasie całej uprawy każdy kwiatek jest przez nas kilka razy brany do ręki – tłumaczy pani Sylwia. – Gdy zdarzają się pochmurne dni jest trudniej, bo wtedy kwiaty nie rosną. One potrzebują słońca, w te dni muszę do nich chodzić częściej i prosić je, by ładnie rosły, bo do kwiatów trzeba mówić – śmieje się ogrodniczka.
Sprzedaż rozpoczyna się pod koniec lutego. Najpierw pierwiosnki, bratki i stokrotki, później klienci kupują rozsady selera, kalarepy, kapusty i pomidora, sadzonki surfinii, petunii, pelargonii, dalii, begonii, następnie byliny ( np. ozdobnego czosnku, sedum). Na Wielkanoc królują tulipany, żonkile, w czerwcu zaś lilie. Sezon sprzedażowy kończy się w październiku sprzedażą chryzantem.

– Ostatni rok był dla nas trudny – mówi ogrodniczka. – Gdy w marcu zamknęli targowiska, zostaliśmy z hodowanymi od września sadzonkami bez możliwości sprzedaży. Ratowaliśmy się domową sprzedażą przez Facebooka, bo w tym roku nie było też dużych kiermaszy np. w Sielinku, gdzie zawsze sprzedawaliśmy dużą ilość naszych kwiatów. Wpłaty z ARiMR nie pokryły niestety strat, które ponieśliśmy. Jedyny plus, że agencja wzięła od nas np. kwiaty na groby nieznanych powstańców i nie musieliśmy ich wyrzucać, wtedy gdy znienacka zamknięto cmentarze – tłumaczy pani Sylwia.
– Mamy nadzieję, że w tym roku będziemy mogli w normalnych warunkach sprzedawać owoce naszej ciężkiej pracy. Już niedługo zapraszamy wszystkich po bratki do nas, do Kobylnik – zachęca ogrodniczka. I przypomina, że bratek jest mrozoodporny i gdy śnieg stopnieje, to już na początku marca można go posadzić w ogródku.
AS
