To, że lekarzy i pielęgniarek brakuje, nie jest niczym nowym. Teraz jednak problem się pogłębia, bo część personelu trafia na kwarantannę. Zwraca na to uwagę Tomasz Przybylski, dyrektor szpitala w Nowym Tomyślu.
– W normalnych warunkach, kiedy nie walczymy z epidemią, ilość pielęgniarek jest optymalna. Teraz jednak zdarzają się sytuację, że kilka trafia na kwarantannę i zaczynają się problemy – mówi Tomasz Przybylski. Zaznacza, że sytuacja robi się coraz poważniejsza. – W powiecie wolsztyńskim jest żółta strefa, w międzychodzkim, z którym również graniczymy – czerwona. Rośnie ponadto liczba zakażeń, a to nie wróży dobrze – podkreśla szef nowotomyskiej lecznicy.
Kolejna kwestia to lekarze, których jest coraz mniej. Brak jednego medyka może nawet sparaliżować cały oddział. – W takich przypadkach opiekę nad pacjentami przejmują lekarze, którzy przyjeżdżają na dyżury. Część kadry bierze nadgodziny. To jednak rozwiązanie awaryjne – mówi Tomasz Przybylski.
Podobna sytuacja jest w Wolsztynie. Obecnie na kwarantannie przebywa cały personel oddziału wewnętrznego. – Jeśli sprawa dotyczy medyków, po siedmiu dniach od kontaktu można zrobić testy. Jeśli się okaże, że wynik testu jest ujemny, to kwarantanna zostanie zniesiona – mówi dyrektor lecznicy, Karol Mońko. Wyjaśnia, że oddział pracuje w trybie weekendowym, a lekarze przyjeżdżają na dyżury. – Możliwe są tylko przyjęcia w trybie nagłym. Wczoraj były dwa takie przypadki – dodaje dyrektor.
JP