Z powodu pandemii nie było tłumu gości, ale córka i wnuczka odebrały mnóstwo telefonów z życzeniami dla nestorki rodu.
Pani Kazimiera urodziła się dokładnie 100 lat temu – 3 marca 1921 roku, w Strzałkowie koło Słupcy. Była pierwszym pokoleniem, które urodziło się w wolnej Polsce. W Strzałkowie spędziła całe dzieciństwo. W czasie drugiej wojny światowej służyła u Niemców, którzy prowadzili sklep kolonialny. Dzięki temu nie cierpiała głodu.
Gdy wojna dobiegła końca i Niemcy musieli uciekać, straciła pracę, a innej wówczas w Strzałkowie nie było. Miała tam wprawdzie siostrę i szwagra, ale – jak opowiada córka pani Kazimiery, nie mogła tam z nimi zostać. To wtedy przygarnęła ją ciotka i przyjechała do Wolsztyna.
W Wolsztynie pani Kazimiera poznała swojego męża. Był kierownikiem w zakładzie produkcji wód gazowanych i to on zarabiał na utrzymanie rodziny. To tutaj urodziły jej dzieci – dwóch synów i córka. Los nie był jednak łaskawy i mąż zmarł mając zaledwie 46 lat.
– Wtedy mama poszła do pracy. Zaczęła się też kształcić. Zajmowała się księgowością w kiosku Przedsiębiorstwa Upowszechniania Prasy i Książki, późniejszym Ruchu. Pracowała także w Lubuskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Turystycznej „Lubtour”, które w Wolsztynie miało hotel. – Dbała, żebyśmy wszyscy zdobyli wykształcenie – wspomina córka pani Kazimiery, Ewa.
Jubilatka wiele w życiu przeszła. Pochowała męża, a potem obu synów. Dochowała się jednak sześciorga wnucząt i ośmiorga prawnucząt. Jest towarzyska i nie lubi bezczynności. Dzierga na drutach, a jeszcze niedawno była zagorzałą wielbicielką gier komputerowych. Chętnie przyjęłaby licznych gości w te wyjątkowe urodziny i trudno jej się pogodzić, że pandemia pokrzyżowała te plany. Telefon jednak nie milknie już od kilku dni, a my dołączamy się do życzeń: Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
JP