Po ogłoszeniu przez premiera, że cmentarze w tym roku będą zamknięte, mieszkańcy tłumnie ruszyli na nekropolie. Niektórzy wybiegali z domu tak, jak stali, nawet w dresie. – To jakieś wariactwo! – mówiła jedna z kobieta, która widziała, co dzieje się przy wolsztyńskim cmentarzu. Winiąc rząd za to, że za późno podjął decyzję w sprawie zbliżających się świąt.
Na lodzie zostali sprzedawcy. – Spodziewaliśmy się tego, ale dwa tygodnie temu, a nie na ostatni gwizdek – mówi mężczyzna, który od lat sprzedaje znicze przy nekropoliach. – Rozumiem, że liczba zachorować rośnie, ale takimi decyzjami rząd wywołuję tylko większy chaos. Bardzo wiele firm tego nie przeżyje – dodaje. Podkreśla, że znicze można sprzedać później, ale kwiaty trzeba wyrzucić. – Kto za to zapłaci? – pyta.
Przypomnijmy, że dziś, w niedzielę i w poniedziałek, na nekropolie mogą wejść tylko osoby chcące uczestniczyć w pogrzebach.
JP