Od tego roku Nadleśnictwo w Grodzisku nie korzysta już z dostrzegalni przeciwpożarowej. – Decyzja o przejściu na monitoring była podyktowana względami finansowymi. Obsługa i odpowiednie szkolenia osób pracujących w dostrzegalni to duże koszty. Tymczasem jednorazowy montaż kamer też wiązał się z wydatkami, ale już ich eksploatacja jest dużo tańsza – mówi nam Tomasz Kałek, oficer prasowy grodziskiego nadleśnictwa. Zaznacza, że leśniczy sobie sprawę, że kamery nie są lepsze niż oko człowieka, ale wspiera je jeszcze system służący do wykrywania dymu. – Chodzi o to, żeby odróżnić dym od choćby kurzu nad polem – tłumaczy Tomasz Kałek. Kamery zamontowano m.in. na wieży w Głodnie, na wieży telefonicznej w Porażynie, w pobliżu Kuźnicy Zbąskiej oraz przy siedzibie nadleśnictwa. Dzięki temu osoba pełniąca dyżur w punkcie alarmowo – dyspozycyjnym ma widok na cały teren, a nawet na sąsiednie Nadleśnictwa Wolsztyn i Bolewice.
Gdy na obszarze obserwowanym przez kamery pojawi się dym, operator odczytuje współrzędne z co najmniej dwóch kamer i korzystając ze specjalnej mapy jest w stanie odczytać współrzędne, a także odpowiedni oddział, na którym wybuchł pożar. Oprócz tego dyżury w leśnictwach w okresie zagrożenia pełnią leśniczy i podleśniczy. W bieżącym roku wykryto i ugaszono cztery pożary, a zrobiono to w tak ekspresowym tempie, że największy obszar, który uległ zniszczeniu, miał niespełna 500 metrów kwadratowych.
JP
foto: Nadleśnictwo Grodzisk