EXTRANews

Rośnie zainteresowanie pszczelarstwem. Zdaniem naukowców, bez tych owadów długo nie pożyjemy3 min na czytanie

0

Przed dwoma dniami obchodziliśmy Światowy Dzień Pszczół. Nie wszyscy wiedzą, że tak naprawdę … losy świata zależą od pszczół. Gdy ich zabraknie, zapanuje powszechny głód, bo wyginie większość gatunków roślin, a wraz z nimi zwierzęta roślinożerne i zjadające je drapieżniki. Z głodu wyginą też ludzie, którzy paradoksalnie są dla pszczół największym zagrożeniem. Chemizacja rolnictwa, ograniczanie różnorodności roślin miododajnych na rzecz trawy i iglaków, duże areały jednorodnych upraw, likwidacja łąk – to wszystko doprowadziło do osłabienia i wymierania pszczół. A bez nich – jak oszacowali naukowcy, ludzkość przetrwa najwyżej cztery lata. 

– Dzięki zwróceniu uwagi na ich rolę, mamy dziś spory wzrost świadomości i powoli odbudowujemy populację tych bezcennych owadów – mówi Piotr Nowak, pszczelarz z Kiełpin, członek Regionalnego Związku Pszczelarzy Wielkopolski Północnej. – W najgorszym okresie mieliśmy w kraju ok. 800 tys. rodzin pszczelich. Dziś jest ich ok. 1 mln. 500 tys. Rośnie zainteresowanie pszczelarstwem jako hobby i to jest bardzo dobra wiadomość – dodaje. A kim jest pszczelarz? – To taki złodziej, który wrzuca pszczołom do domu świecę dymną i wyjada z lodówki – żartuje. 

– Pszczoła odlatuje od ula na ok. 2 km, dlatego lepiej mieć dużo małych pasiek rozrzuconych po dużym terenie, niż jedną czy dwie duże, profesjonalne. Pszczoły dają nam nie tylko miód. To najskuteczniejsi zapylacze, bezcenni dla rolników, ogrodników i działkowców – podkreśla Nowak. – Weźmy takie ogórki… Z zapylonych roślin plon jest dziesięciokrotnie wyższy. Truskawki z niezapylonych kwiatów mają brzydkie suche końce, a nieatrakcyjny wygląd obniża ich wartość handlową. Owoce z zapylonych kwiatów są większe i ładniejsze – wylicza. Nawet rośliny ozdobne zyskują na pszczelim zainteresowaniu.

– To fascynujące owady, o których wciąż niewiele wiemy. A naukowcy odkryli, że mają pamięć – opowiada pszczelarz. Po kilku dramatycznych latach walki z chorobą, która wybijała pszczele rodziny tysiącami, ochrona pszczół stała się sprawą priorytetową. Nie wiadomo, co spowodowało tę epidemię. Podobno złożyło się na to wiele czynników, a osłabienie kondycji pszczół otworzyło drogę grzybom i pasożytom, które dokończyły dzieła. Cieszy fakt, że problem został dostrzeżony i podejmuje się dziś działania, by odwrócić sytuację. Przykładem są nasadzenia drzew miododajnych.

Na świecie żyje ok. 100 gatunków pszczół. W Polsce hoduje się głównie pszczołę miodną. Jedna robotnica żyje w sezonie ok. sześć tygodni, a pszczela rodzina produkuje ok. 120 kg miodu. By przeżyć, sama potrzebuje go 90 kg, a do tego 30 kg pyłku. Resztą – chce czy nie, dzieli się z człowiekiem – Trzeba uświadamiać wszystkich, którzy nie zdają sobie sprawy jak cenne są ich ogródki i każda kwitnąca tam roślina – podkreśla Piotr Nowak. Chodzi o stosowanie środków owadobójczych i ochrony roślin.

Jedna pszczela rodzina to latem 50 – 60 tys. owadów. Królowa, trochę trutni, jaja, larwy, młode pszczoły, które się nimi opiekują, ciut starsze strażniczki i robotnice. Fantastycznie zorganizowany świat. Pszczoła, która wchłonie truciznę z opryskanego pola nie wróci już do ula. Każdego roku giną tak tysiące robotnic, a gdy ich zabraknie, ginie rodzina. Czasem jednak chemikalia dostają się do ula. – Neonikanty, sztuczna nikotyna, utrzymuje się w glebie i przedostaje się do roślin przez trzy lata. Pszczoły zbierają skażony pyłek, co kończy się likwidacją całej rodziny i plastrów, a nierzadko nawet ula – opowiada pszczelarz. Niebezpieczny jest też Randap i środki na mszyce. – Ich stosowania nie unikniemy, ale trzeba przestrzegać instrukcji, a z tym bywa różnie – dodaje.

RED

Podziel się informacją ...

Zobacz inne

Więcej w EXTRA