NewsNOWY TOMYŚL

Gmina pozbyła się kontenerów, bo nie chciała bałaganu. Niektóre stały nielegalnie i nie należały do żadnej fundacji3 min na czytanie

0

W ostatnich miesiącach z Nowego Tomyśla zniknęło kilka pojemników, do których można wrzucać niepotrzebne ubrania i buty. Stały nielegalnie na publicznych działkach, bo ich właściciel nie podpisał z gminą żadnej umowy. Jego namierzenie nie było jednak proste. Urząd najpierw próbował kontaktować się z fundacją, której logo widniało na kontenerach. Początkowo bezskutecznie, bo wysłane pismo wróciło, a telefonów nikt nie odbierał. W końcu udało się porozumieć z lokalnym oddziałem tej organizacji, ale tylko dzięki ulotkom, które trafiły do mieszkańców Osiedla Północ. Jak informuje Adrianna Zielińska, zastępczyni burmistrza Nowego Tomyśla, przedstawiciel fundacji zapewnił, że zawiadomi właściciela i kontenery zostaną usunięte, co nastąpiło, bo dwa takie pojemniki zabrano. Adrianna Zielińska wyjaśnia jednak, że odrębnym problemem są kontenery, których właścicieli nie udało się ustalić. 

– Firma wskazana w logo istniejącym na tych kontenerach oświadczyła, że nie jest ich właścicielem, lecz użycza logo innym firmom, których danych nie chciała podać. Dlatego kontenery zostały przez nas zabrane i złożyliśmy stosowne zawiadomienie do starostwa, które prowadzi biuro rzeczy znalezionych. Jeżeli starosta stwierdzi, że kontenery te nie kwalifikują się do uznania ich za rzeczy znalezione, gmina może uznać, że zostały porzucone i są rzeczami niczyimi. Wówczas gmina obejmując je w posiadanie stanie się ich właścicielem i może przekazać je gminnej spółce w celu sprzedaży – wyjaśnia Adrianna Zielińska. I tak pewnie się stanie, bo jak udało nam się potwierdzić w starostwie, kontenery nie mogą być uznane za rzeczy znalezione. Ich zabranie z terenu miasta nie oznacza jednak, że podobnych nie ma wcale, choć stwierdzenia, że rosną jak grzyby po deszczu, użyć nie można. 

Udało nam się skontaktować z przedsiębiorcą, który ma ich ponad 20, w tym ten stojący przy ul. Kolejowej w Nowym Tomyślu, na terenie prywatnym. Mężczyzna podkreśla, że na bieżąco opróżnia je z odzieży i przyznaje, że dwa z nich stały bez podpisanej umowy. – Obecnie wszystkie, które mam, stoją na prywatnych terenach, a właściciele działek otrzymują z tego tytułu pieniądze – mówi przedsiębiorca. Podkreśla, że od dawna nie ma zgłoszeń, aby wokół jego pojemników był bałagan. Wyjaśnia również, że są one jego własnością, a nie fundacji, która się na nich reklamuje. – Fundacja użycza mi swoje logo, a ja na jej rzecz odprowadzam co miesiąc ustaloną sumę pieniędzy, która jest przeznaczona na działania charytatywne – tłumaczy mężczyzna. Podkreśla, że on sam część zebranej w kontenerach odzieży przekazuje dla osób potrzebujących, ale reszta jest sprzedawana dalej i trafia do krajów afrykańskich. Dlaczego?

– Za każdy kontener trzeba płacić, bo stoi na gruncie prywatnym. Jeżeli cała zebrana odzież byłaby oddawana za darmo, nie byłoby możliwe utrzymanie takiej działalności – wyjaśnia przedsiębiorca. Dodaje, że nawet pojemniki z logiem Polskiego Czerwonego Krzyża nie należą do tej organizacji. – Obsługuje je zewnętrzna firma na podobnej zasadzie jak moja. Warto zauważyć, że na żadnym kontenerze nie ma informacji, że wszystko, co się do niego wrzuci, trafi do potrzebujących – mówi mężczyzna. Dodaje, że tak działa to w całej Europie, a największe kontrowersje wywołuje na ogół bałagan wokół pojemników. Dlatego też gmina Nowy Tomyśl nie podpisała w tym roku żadnej umowy z firmą, która ustawiłaby na jej terenie kontenery. Podobnej umowy nie mają też Rakoniewice. 

ŁR

Podziel się informacją ...

Zobacz inne

Więcej w News