Ojciec dwojga dzieci w wieku 2 i 6 lat o godz. 8.29 rano zadzwonił do przychodni, żeby zarejestrować pociechy do przychodni. – Zasmarkane, kaszlące, jedno już z gorączką – mówi. – Ale usłyszałem, że lekarz nas nie przyjmie, bo jest na urlopie i mam iść prywatnie albo na SOR, bo w przychodni, to lekarz może przyjąć dzieci dopiero we wtorek. Na SOR-ze usłyszałem, że jeśli nie ma naszego lekarza rodzinnego, to przychodnia musi nam zapewnić pomoc innego lekarza, a nie odsyłać do nich. Więc pojechałem do przychodni i…nagrałem tę nieprzyjemną rozmowę – mówi pan Dominik.
Czytelnik podkreśla, że w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej rejestratorka nie poinformowała go, że może skorzystać z pomocy innego lekarza, choć nie będzie to pediatra i o to ma pretensje, ale poza tym, że musiał się wykłócić, by nie być odsyłanym od Annasza do Kajfasza, docenia opanowanie pracownicy przychodni, która z nim rozmawiała. – Wiem, że mówi to, co musi i tego rodzaje sytuacje nie są od niej zależne. Współczuję jej, że jest na nie narażona – zaznacza jednak, że nie po to płaci składki zdrowotne na publiczną służbę zdrowia, żeby być odsyłanym na wizyty prywatne, za które zapłaci po raz drugi. – Wszyscy wiemy, że system opieki zdrowotnej w Polsce jest chory, ale w tym przypadku zawodzi organizacja pracy w konkretnej przychodni, a ona zależna jest od właściciela czy kierownika przychodni.
– W przypadku przychodni zatrudniających kilku lekarzy, umowę z NFZ-em zawiera przychodnia, a nie każdy lekarz z osobna i to przychodnia otrzymuje pieniądze wynikające z tego kontraktu, a jej obowiązkiem jest zapewnić opiekę medyczną pacjentom, którzy złożyli w niej swoje deklaracje wyboru we wszystkie dni robocze od rana do godz. 18, kiedy to pacjentów wymagających szybkiej pomocy przejmują wieczorynki. SOR- są dla pacjentów w stanach zagrożenia życia. To oddziały ratunkowe! – tłumaczyła już wielokrotnie Marta Żbikowska – Cieśla z wielkopolskiego NFZ-u.
Dzieci pana Dominika zostały przyjęte przez lekarkę i otrzymały pomoc. On sam komentuje, że cała ta awantura nikomu do niczego nie była potrzebna, ale widać bez tego ani rusz. – Lekarz ma prawo do urlopu, rejestratorka nie jest winna kiepskiej organizacji pracy przychodni, ani tym bardziej całej służby zdrowia, a pacjent ma prawo do wizyty lekarskiej, gdy jej potrzebuje i nie może być zbywany – podkreśla Czytelnik. – Szanujmy się, to wszystkim nam to wyjdzie na zdrowie – dodaje.
EI