Maciej Wita zasiada w Radzie Powiatu Wolsztyńskiego. Wcześniej był radnym w gminie Siedlec. Przed kilkoma miesiącami skierował do tamtejszego urzędu zapytanie, bo był ciekaw, ile pieniędzy wydano na nagrody dla urzędników w latach 2014 – 2019. Odpowiedź, którą otrzymał, w jego ocenie pozostawiała wiele do życzenia.
Urząd wyjaśniał, że we wskazanych latach w budżecie gminy nie były zabezpieczone żadne środki na nagrody dla urzędników. Tłumaczono, że jeżeli oszczędności uda się znaleźć, dodatkowe wynagrodzenia zostaną przyznane. A ponadto podkreślano, że informacja o płacy pracownika podlega ochronie i wskazano, że pracownicy podpisujący decyzje administracyjne w imieniu wójta składają oświadczenia majątkowe. Z tych nie wynika jednak wprost, jaką kwotę z osiągniętego dochodu stanowią nagrody. Co więcej, urząd spóźnił się z odpowiedzią, bo miał na nią 14 dni. Tłumaczono to nadmiarem obowiązków.
Maciej Wita ponownie poprosił więc urząd o udzielenie odpowiedzi. Wtedy został wezwany do własnoręcznego podpisania wniosku, bo wcześniej składał go drogą elektroniczną. – Postanowiłem nie bawić się z urzędnikami w kotka i myszkę. Złożyłem skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu – wspomina Wita. Wkrótce potem WSA przyznał mu rację, a wójtowi nakazał udzielić odpowiedzi. Z zastrzeżeniem, że dane pracowników należy chronić, czyli odpowiedź nie powinna zawierać nazwisk. W wyroku zaznaczono ponadto, że bezczynność wójta w przedmiotowej sprawie nie miała charakteru rażącego naruszenia prawa.
Czy to oznacza, że radny w końcu dowie się, jak nagradzano urzędników w Siedlcu? Nie. Urząd złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Na rozstrzygnięcie trzeba czekać nawet kilka miesięcy.
RED