W połowie kwietnia jako pierwsi poinformowaliśmy, że kilkoma urzędnikami wolsztyńskiego ratusza interesuje się CBA. Chodzi o możliwe nieprawidłowości w procedurach i wydatkowaniu środków publicznych, które mogły trafiać do osób powiązanych z urzędem – małżonków, rodziców czy znajomych. Sprawa ma dotyczyć dwóch kierowników wydziałów i kilku szeregowych pracowników.
W piśmie, do którego dotarliśmy, wymieniony jest m.in. jeden z kierowników, który ma firmę projektową, podobnie jak jego żona. Z pisma wynika, że to on wykonuje zlecenia, ale faktury wystawia jego żona. I tym sposobem oboje zarabiają. Wymienione są też kolejne osoby z urzędu. Jedna z nich ma zlecać wykonywanie zleceń bratu lub bratowej, a nawet ojcu.
Wspomniane pismo stało się przedmiotem śledztwa, bo urząd próbuje ustalić, jak to się stało, że do niego dotarliśmy. Temat omawiano na komisji, i jak mówi szef rady Jarosław Adamczak, został zobligowany do zgłoszenia sprawy do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. My w międzyczasie dotraliśmy do kolejnego pisma, z którego wynika, że burmistrz zgłosi sprawę do prokuratury. Nikt nie wspomina jednak o tym, co w związku z możliwymi nieprawidłowościami w wydatkowaniu środków zrobiono.
Ratusz od ponad tygodnia przygotowuje odpowiedzi na nasze pytania związane z treścią pierwszego z pisma. Jak na razie, jedyne co otrzymaliśmy, to… zapytanie od sekretarz Katarzyny Merdy, skąd mieliśmy ów dokument. I, co oczywiste, nie odpowiedzieliśmy.
ŁR