Pan Jan miał 35 lat, kiedy wybrano go sołtysem. Prowadził gospodarstwo, które odziedziczył po rodzicach, miał bydło, trzodę chlewną, uprawiał pola. Dziś podkreśla, że rolnictwo zawsze było w Gninie ważne. – To rodzinna tradycja. Tu dzieci przejmują gospodarstwa po rodzicach i je rozwijają. Tak też jest w mojej rodzinie – opowiada Jan Drozdowski tłumacząc, że syn Mirosław z żoną Kasią systematycznie powiększają i unowocześniają gospodarstwo. – Ja tylko się przyglądam i służę radą – śmieje się gospodarz.
Sołtys Drozdowski opowiada, jak w latach 80. mieszkańcy w czynie społecznym utwardzali drogę. – Ludzie kopali koryta, wysypywali tłuczeń, utwardzali, a firma z Grodziska lała asfalt. W ten sposób zrobiliśmy połowę drogi, od początku wsi do sklepu, a po pewnym czasie drugą połowę – wspomina sołtys. Pamięta, że był kiedyś jedyną osobą we wsi, która miała telefon. Wiedział więc o wszystkim, co się we wsi dzieje.
Gospodarz Gnina cieszy się z tego, co we wsi zrobiono. Wskazuje na nową drogę z pięknym chodnikiem, ale przyznaje, że już dwa lata temu chciał zrezygnować z sołtysowania, choć ludzie mówili, żeby do tej 40. rocznicy sołtysem był. – Teraz, gdy jestem po operacji i chciałbym odpocząć, to mówią, że mam dociągnąć do 50. – śmieje się pan Jan.
Z okazji jubileuszu, sołtysa odwiedzili we wtorek burmistrz Gerard Tomiak, jego zastępca Arkadiusz Pawłowski i sekretarz Jarosław Marciniak. Przy jubileuszowym torcie pogratulowali jubilatowi doniosłej rocznicy, życząc zdrowia i satysfakcji z pełnionej funkcji. Co jednak najważniejsze, przy panu Janie nie zabrakło żony – Gertrudy, która od lat wspiera go we wszystkich społecznych pracach i żelazną ręką utrzymuje porządek w sali wiejskiej.
AS