NewsNOWY TOMYŚL

Gabaryty, niezgniecione kartony i podrzuty. To problemy spółdzielni związane z odpadami3 min na czytanie

0

Spółdzielnie mieszkaniowe nie podsumowały jeszcze roku, a już wiadomo, że śmieci będzie więcej. I to nie tylko dlatego, że ich ilość stale rośnie, ale dlatego, że spędzając więcej czasu w domach i mieszkaniach produkujemy więcej odpadów i pozostają one tam, gdzie powstały. Zmieniają się także proporcje rodzajów śmieci. Przybywa styropianowych opakowań i kartonów.

Siedząc w domu nie rozstajemy się z lodówką. To taki syndrom świąt, z tą różnicą, że teraz trwa on już właściwie nieprzerwanie od ponad pół roku. Jedząc częściej i więcej, częściej robimy zakupy i przygotowujemy posiłki w domach albo zamawiamy gotowe dania. Tak czy owak powstaje więcej odpadów i tylko od zwyczajów żywieniowych zależy jakiego rodzaju.

Częściej też robimy zakupy w internecie, a to wiąże się z opakowaniami. – Przy każdej altanie śmietnikowej wisi informacja, by zgniatać lub ciąć kartony na części – mówi prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowym Tomyślu, Andrzej Funka. Wszystko „grochem o ścianę”. – Łatwiej postawić przy altanie wielki karton po nowym telewizorze niż poświęcić chwilę, by go rozłożyć i pociąć – komentuje. To samo dotyczy plastikowych butelek i puszek. Chodzi o zmniejszenie objętości, bo to mniej kursów do recyklerów, które też kosztują.

Problemem są też trafiające pod śmietniki gabaryty. – To niekończąca się historia – mówi prezes, choć z osiedli spółdzielni nie trzeba ich wywozić na PSZOK własnym transportem. – Można się z nami umówić. Przyjedziemy i za 50 zł zabieramy – dodaje. Pod altanami można trafić na cuda. Od mebli po sprzęt AGD – Znaczna część mieszkańców respektuje zasady, ale łyżka dziegciu zepsuje całą beczkę najlepszego miodu. Kiedyś pod jednym ze śmietników znaleźliśmy resztki pralki. Bęben i betonowe obciążniki. Poza tym do śmietników trafia wszystko, co nie powinno, jak baterie czy żarówki – wylicza.

Nieprzerwanie trwa też walka z podrzutami. To nie tylko te odpady, które wyrzucają mieszkańcy, powinny zostać odwiezione bezpośrednio na PSZOK, ale też to, co przywożą inni mieszkańcy miasta, głównie właściciele domków jednorodzinnych. – Problem nie znika, mimo że zainwestowaliśmy w kosztowny monitoring. Najwięcej takich odpadów pojawia się tam, gdzie jest łatwy dojazd do altany – przyznaje Andrzej Funka.

Do sprawców pomagają dotrzeć nagrania, na których zarejestrują się rejestracje samochodów. Gorzej, jeśli „podrzucacz” zaparkuje poza zasięgiem kamer albo po prostu przyniesie śmieci. Ustalenie takich osób było trudne i przed pandemią, a teraz ich rozpoznanie dodatkowo utrudniają maski. Za to wszystko płacą mieszkańcy, dlatego to przede wszystkim oni powinni dbać o to co i od kogo trafia do spółdzielnianych kontenerów.

Po każdej zmianie przepisów o gospodarowaniu odpadami i sposobu naliczania opłat jest coraz gorzej. Po ostatniej w gminach zaczęło ubywać mieszkańców. – W Wielkopolsce najbardziej skurczył się Turek. Zniknęło tam aż 20 procent ludności. Były 24 tys. ludzi, a zostało niespełna 20. – mówi prezes Funka. – Często takie zjawisko tłumaczone jest wyjazdem młodzieży na studia, ale wiemy, że to nieprawda. Nie na taką skalę. Ale faktycznie ludzie nauczyli się, że nawet krótkie okresy nieobecności, dwa, trzy miesiące powodują, że z zmieniają deklaracje, żeby zmniejszyć opłatę za śmieci – dodaje.

W samej gminie Nowy Tomyśl mieszkańców jednak przybywa. 31 stycznia 2020 r. było ich 26 tys. 263, a 30 listopada 26 tys. 375. – Wymeldowało się 178 osób, ale wiele z nich wymeldowało się z mieszkania w bloku, by po niedługim czasie zameldować się ponownie pod innym adresem w domu jednorodzinnym – mówi Agnieszka Wieczorek z Urzędu Miejskiego w Nowym Tomyślu.

EI

Podziel się informacją ...

Zobacz inne

Więcej w News