Pan Bartosz wczoraj dostał telefon, że firma, w której od kilku lat pracował, nie przedłuży z nim umowy. Jak podkreśla, nie ma żalu do szefów, bo wie, w jak trudnej sytuacji są teraz przedsiębiorstwa i to rozumie. Wskazuje jednak, że stracił główne źródło dochodu w wyniku błędnych decyzji rządzących, którzy nie liczą się z konsekwencjami obostrzeń. – Zostałem ofiarą tego syfu, decyzji, które pozbawiły mnie głównego źródła dochodu. Dały za to nieprzespaną noc i nerwy na myśl o zobowiązaniach finansowych, kredycie na mieszkanie i utrzymaniu rodziny – przyznaje pan Bartosz.
Mężczyzna zaznacza, że dużo mówi się o ofiarach pandemii, które umierają w szpitalach, a znacznie mniej o tych, którzy tracą prace i stają nad przepaścią. – W takiej sytuacji się znalazłem i choć bardzo rzadko zabieram głos publicznie, teraz jestem do tego zmuszony – podkreśla pan Bartosz. Wskazuje, że w podobnej sytuacji jak on, znalazły się tysiące osób, ale mimo to wierzy, że będzie dobrze. – Wychodziłem z różnych opresji życiowych, więc i z tego wyjdę być może znów silniejszy. Jednak nikomu nie życzę takich sytuacji – zaznacza przyznając, że nigdy nie przypuszczał, że będzie szukał pracy przez Facebooka. – Jeżeli ktoś może mi w tym pomóc, zna kogoś, kto potrzebuje pracownika, to proszę o kontakt – zaznacza mieszkaniec powiatu wolsztyńskiego.
ŁR